W Nowym Dworze Gdańskim nie szanują zabytków

Chodzi o wieżę ciśnień pochodzącą z początku XX wieku. Jest jedną z pierwszych w Europie budowli o konstrukcji żelbetowej.Wieża nie jest wprawdzie własnością miasta, ale właścicielka prosi władze o pomoc , gdyż sama widząc wagę problemu, nie jest w stanie go udźwignąć. Ponieważ mieszka u podnóża wieży wraz ze swoją matką i córką, chce  oddać cenny zabytek miastu jedynie w zamian za inne lokum. Ojciec właścicielki kupił wieżę od miasta w latach 90-tych minionego  stulecia. Miał wyremontować zabytek i uczynić z niego obiekt o charakterze turystycznym. Wieżę widać z oddali, z trasy E-7 wiodącej do Gdańska. Dlatego też może stanowić niejako symbol tego miasta.Z jej szczytu rozciąga sie rozległy widok na przepiękne krajobrazowo tereny Żuław i Mierzei. Miastu, które jest stolicą powiatu, choćby z tego powodu powinno zależeć, aby zabytek uratować. To region, którego największym kapitałem, oprócz rolnictwa jest turystyka. Ojciec właścicielki nie zrealizował swoich marzeń. Przeszkodziła mu w tym śmierć. Obiekt z czasem popadał w ruinę. Ważące kilka ton elementy wieży zaczęły się obrywać , stwarzając zagrożenie budowlane. Właścicielki nigdy nie będzie stać na remont obiektu. Może jedynie prosić o pomoc w jego uratowaniu.

Samorząd nie chce kłopotliwego zabytku. Gdyby wieża ciśnień należała do miasta, nadzór budowlany szybko zmusiłby władze do poprawy jej stanu technicznego. Obiekt już stanowi zagrożenie katastrofą budowlaną. Gdyby władze miasta chciały pozyskać fundusze unijne na remont, też nie byłoby to szczególnie trudne. Gdyby chciały..., ale nie chcą.

Więcej o zabytkach tego regionu i Nowego Dworu Gdańskiego, na naszej stronie TV Podróże & Biznes, w przewodniku multimedialnym oraz filmowym albumie pt."Mierzeja i Żuławy urzekają przez cały rok".